19 KWIETNIA 2011
HORYZONT ZDARZEŃ
W dniu swych urodzin wybrałem się na kilkugodzinną wędrówkę po Żuławach Gdańskich. Plan tej krótkiej przejażdżki przewidywał odwiedzenie Wiśliny, Wocław i może Miłocina. I tak też się to odbyło, tyle, że później zobaczyłem na horyzoncie Cedry Wielkie, następnie Trutnowy, później Osice i tak dalej, i tak dalej. Ostatecznie krótka przejażdżka stała się konkretną wędrówką.
Zrozumiałem, że dla mnie minięcie granicy Żuław to jak przekroczenie horyzontu zdarzeń. To mnie wciąga tak silnie, że nie potrafię się stamtąd wyrwać.
Wychodzę z domu o 0430 i ruszam jeszcze śpiącą Krajową Siódemką do Przejazdowa. Przed Przejazdowem zatrzymuje mnie na chwilę widok pełnego Księżyca błyskającego zza drzew.
Zaplanowałem sobie być przed wschodem w Dziewięciu Włókach przy wypatrzonym wcześniej samotnym drzewie. I udało się. Do Dziewięciu Włók dojeżdżam przed wschodem. Słońce już czai się pod horyzontem.
Witam dzień. Robię zdjęcie, które sobie zaplanowałem, będące pretekstem tej wędrówki i ruszam z powrotem w kierunku Przejazdowa.
Po drodze zauważam, że Gdańsk płonie. Promienie wschodzącego słońca odbijają się w oknach wielkich sypialni.
Przed Przejazdowem wjeżdżam na mało obecnie używany, bo ślepy odcinek Krajowej Siódemki i ruszam nią do Wocław, gdzie przy niskim słońcu zamierzam obejrzeć ruiny kościoła gotyckiego. Po drodze urzekają żuławskie wierzby w kontrowym oświetleniu.
Docieram do Wocław. Ruiny kościoła w Wocławach to pierwsze tajemnicze miejsce, które odwiedziłem na Żuławach ładnych parę lat temu. Wtedy zrozumiałem, że warto się tu [na Żuławach] pokręcić. No i kręcę się po dziś dzień. A wczesny ranek wiosną, a jeszcze lepiej latem to najlepsza pora na obejrzenie i sfotografowanie tego zabytku.
Budowa tego dużego kościoła pw. św. Antoniego z Padwy została rozpoczęta w 1384 roku. Pierwotnie miał on formę trójnawowej bazyliki z masywną, murowaną wieżą. W 1729 roku uległ zniszczeniu w wyniku pożaru i następnie odbudowany w obrębie nawy głównej. Spalony podczas II Wojny Światowej dotrwał do dziś w postaci niewiele mówiącej o jego dawnej wielkości ruinie.
Nasyciwszy oczy widokiem ruin w Wocławach jadę do Miłocina, z którym wiąże się wiele wpomnień. Jadę tam jednak głównie po to, by zobaczyć postępy w pracach renowacyjnych w domu podcieniowym. Do domu podjeżdżam przez nawsie. Właściwie wchodzę, bo po cmentarzach nie jeżdżę. Tak, tak, tam jest cmentarz. Jest nawet fundament kościoła.
Poniżej zamieszczam zdjęcie kościoła w Miłocinie w latach 30-tych ubiegłego wieku oraz zdjęcie fundamentu, które wykonałem w 2008 roku i zamieściłem już w relacji z wędrówki Szlakiem Domów Podcieniowych.
[←] Miłocin 1936-39. Kościół. Źródło:Bildindex der Kunst und Architektur;
[→] Miłocin 2008. Fundament kościoła.
Już z terenu cmentarza widać zmiany w wyglądzie ostatniego miłocińskiego domu podcieniowego. Do lat 90-tych ubiegłego wieku był w miłocinie jeszcze jeden podcień. Dom z 1744 roku rozszabrowano, a później rozebrano jego szczątki. Archiwalne zdjęcia tego drugiego domu można obejrzeć w relacji z wyżej wymienionej wędrówki.
Miłocin miał być ostatnim punktem programu dzisiejszej wędrówki. Jednak będąc tak blisko Cedrów Wielkich...
W Cedrach oglądam jeszcze budynek, w którym mieścił się dworzec kolejki wąskotorowej. Nie robię zdjęć, bo światło nie takie. Ruszam do Trutnów.
Od ostatniej mojej tutaj wizyty przy kościele „wyrosła” wiata turystyczna. Oczywiście korzystam, posilając się kanapkami.
Przypomina mi się dialog z wczorajszego wieczora:
- Kochanie. Ile zrobić ci kanapek?
- Dziękuję. Nie chcę kanapek. Jadę na krótko. Tylko Wiślina, może Miłocin i z powrotem.
Jednak zrobiła. Dziękuję, Mój Skarbie.
Kilka zdjęć...
...i w drogę. Kierunek Gdańsk? A gdzie tam. Przecież Osice niedaleko. Kolega z pracy dał mi cynk, że w Osicach „buduje się” dom podcieniowy. No nie mogę nie zajechać. Po drodze wypatruję kolejne samotne drzewo, na kolejny świt. Co poradzę? Lubię to!
Dom fotografuję z drogi Osice - Giemlice. Z bliska tylko oglądam. Piękna rzecz. Można wyobrazić sobie jak wyglądały zabytkowe obecnie domy podcieniowe w czasach swej świetności.
Gdzieś za Osicami. Tu wpadłem na pomysł tytułu tej wędrówki.
Dalej jadę bez zatrzymywania przez Giemlice, Długie Pole do Leszków. Jakoś cały czas nie do końca pasuje mi ta odmiana Leszkowy - Leszków, Trutnowy - Trutnów. Jednak bardziej ją toleruję, niż równie prawidłową i dopuszczalną formę Leszkowów i Trutnowów. W Leszkowach zamierzam zatrzymać się przy wielokrotnie mijanym kościele.
Kościół pw. św. Brata Alberta w Leszkowach wybudowano prawdopodobnie w XIV wieku, jako budowlę szachulcową, wypełnioną cegłą. Później po stronie zachodniej dobudowano drewnianą wieżę wyposażoną w dzwon i zegar. Barokowa południowa ściana powstała w II połowie XVII wieku. Po wojnie kościół niszczał, jak wiele mu podobnych. Dopiero w latach 80-tych XX wieku z inicjatywy księdza Jana Szczepańskiego dokonano odbudowy świątyni. Do ciekawostek należą 4 kamienne płyty nagrobne umieszczone w posadzce prezbiterium oraz XVII-wieczne inskrypcje wyryte w cegłach wschodniej ściany.
Obejrzawszy kościół przejeżdżam wał Wiślany i urządzam sobie małą sesję na częściowo zalanym międzywalu.
Wzdłuż wału jadę do Kiezmarka. Tam spostrzegam spore zmiany w wyglądzie kościoła.
Styczeń 2009 Kwiecień 2011
Kolejny kontakt z Krajową Siódemką. Na szczęście krótki. Tylko ją przecinam i kieruję się do Błotnika, gdzie rozpoczęła się budowa przystani żeglarskiej - elementu projektu Pętla Żuławska.
Dalej już bez przystanków jadę przez Wiślinę i Przejazdowo do Gdańska.
Do wkrótce.
WRÓĆ DO POCZĄTKU
LUB
ZAKOŃCZ WYCIECZKĘ
LUB
POCZYTAJ KOMENTARZE
LUB
ZOSTAW KOMENTARZ
↓ ↓ ↓
KATEGORIA: REGION
BORY TUCHOLSKIE / DOLINA DOLNEJ WISŁY / GDAŃSK / KASZUBY / KOCIEWIE / KOSMOS / MAZURY / POWIŚLE / SUWALSZCZYZNA / WARMIA / WYSOCZYZNA ELBLĄSKA / ZIEMIA CHEŁMIŃSKA / ZIEMIA LUBAWSKA / ŻUŁAWY
2009 -
PRZESTRZEŃ I CZAS NA KOLE PRZEMIERZA PAWEŁ BUCZKOWSKI