22 KWIETNIA 2017
Z PIEKŁA DO RAJU
CZĘŚĆ DRUGA
Przejazdu tędy nie ma, więc musimy wyjechać na Kartuską. Wyjeżdżamy w miejscu, gdzie dawniej znajdowała się karczma Hölle [Piekło]. Marcin jedzie dalej chodnikiem, a ja fotografuję Kartuską z wylotu Pagórkowej.
Dwieście metrów dalej, wbrew nazwie wspomnianej karczmy, czujemy się jak w Raju, wygrzewając się w słoneczku na trawce nad wodą. Pismo naucza, że jeśli jest przyjemnie, wygodnie i miło, to bliżej Ci do Piekła, niż Raju. A jednak w tym miejscu również była karczma, lecz nazywała się włanie Raj [Paradise]. W ten sposób w czasie jednej zdrowaśki trafiamy z Piekła do Raju. Znajdujemy się w centrum dawnej osady Tempelburg. Dziś to miejsce nosi nazwę Krzyżowniki. A zbiornik wodny to w rzeczywistości dawny staw młyński.
Kiedyś, co widać na starych mapach, były tu dwa stawy przedzielone groblą. Wyższy staw został zasypany i dziś stoją w tym miejscu budynki. Staw poza funkcją zasilania, funkcjonującego tu co najmniej od początku XV wieku, młyna miał jeszcze inne, niezwykle ważne zastosowanie. Od pierwszej połowy XVI wieku był on rezerwuarem wody pitnej dla Gdańska. Woda ze stawu, podziemnym rurociągiem płynęła aż do Bramy Wyżynnej, gdzie przy pomocy systemu pomp w Kunszcie Wodnym zlokalizowanym nad Kanałem Raduni, tłoczona była rurami do miejskich studni.
Od tego miejsca nie będziemy już słyszeć szumu potoku, do dziś bowiem płynie on pod ziemią. Nie przeszkodzi nam to jednak w przejechaniu się wzdłuż niego aż do ujścia.
Poniżej młyna oglądamy dwór Krzyżowniki należący wraz z młynem przez wiele lat do ławnika, rajcy i sędziego gdańskiego Dietharda Brandesa i jego potomków.
Portal jest gustownie ozdobiony rurą kanalizacyjną.
Na przeciwległym zboczu doliny około 1900 roku został założony cmentarz katolicki św. Franciszka, który z biegiem lat rozrósł się do ogromnego dziś cmentarza, zwanego mylnie Łostowickim [jakby był w Łostowicach]. Nazwa przyjęła się od ulicy Łostowickiej, przy której obecnie znajduje się główne wejście na cmentarz. Dawniej nazywała się ona, adekwatnie do miejsca, do którego prowadzi, ulicą Ujeściską [Wonnenberger Weg - w bardzo wolnym tłumaczeniu „droga do Góry Rozkoszy”]. Ktoś jednak wpadł na niefortunny pomysł przemianowania jej na Łostowicką. Ludzie natomiast dla wygody zaczęli cmentarz nazywać Łostowickim, lub, co gorsza Cmentarzem Łostowice. Nie wszyscy dziś pamiętają, że jest to cmentarz św. Franciszka.
Dalej Potok Siedlecki płynął [i nadal płynie] wzdłuż dzisiejszych ulic Struga, Szarej i dalej Kartuskiej aż do Gdańska. Chociaż nie! To ulice biegły wzdłuż potoku. Pierwsza ze wspomnianych ulic na wielu mapach nosi imię Andrzeja Struga, ale, jak wspomina jego imiennik - profesor Januszajtis ulica ta nazywała się po prostu Struga, ewidentnie nawiązując do płynącego wzdłuż niej potoku. Może to potwierdzać wcześniejsza, niemiecka nazwa ulicy - An der Bäke [nad potokiem].
Nie do końca wiadomym mi jest, kiedy i skąd w nazwie ulicy pojawił się Andrzej. I czy nie jest to tylko wielokrotnie powielany błąd. Nie umniejszając pisarzowi, publicyście i wolnomularzowi, wydaje się, że został on do niej w pewnym momencie trochę na siłę dopisany, być może przez skojarzenie go z posiedzeniami loży masońskiej w pobliskim dworze Krzyżowniki.
Dojeżdżamy do sąsiadującej z Krzyżownikami, dawnej osady Emaus. Pierwszą ciekawostką napotkaną w tym rejonie jest odsłonięty w 1923 roku pomnik poległych w Wielkiej Wojnie żołnierzy - mieszkańców Emaus i okolicznych wsi.
W miejscu, gdzie przecinają się drogi z Gdańska do Jasienia i z Ujeściska do Piecek od 1734 roku funkcjonowała karczma właśnie o nazwie „Emaus”. W początku XIX wieku, po zniszczeniu młyna w Krzyżownikach, wzniesiono w miejscu karczmy Emaus duży kompleks młyński. Przy nim jeszcze w XIX wieku zaczął funkcjonować Zajazd „Przy Młynie”, który jednak jako zabytek nie miał tyle szczęścia, co młyn. Mimo faktu, że objęty był tak zwaną ochroną konserwatorską, w 2011 roku właściciel rozebrał go, twierdząc, że źle zrozumiał wytyczne konserwatora. Została po tym nałożona na niego kara i obowiązek odbudowy obiektu w tej samej formie. Jak udana jest to rekonstrukcja, mogą powiedzieć ci którzy widzieli pierwowzór. Ja znam go tylko z kilku zdjęć, dziś już w zasadzie archiwalnych. Pokażę moje ujęcia.
Od tego miejsca dolina Siedleckiego Potoku jest mi dobrze znana, z uwagi na to że stanowi część mojej codziennej drogi do pracy.
Zanim dojedziemy do kościoła pw. św. Franciszka pokazuję Marcinowi miejsce, gdzie stał dom o adresie Kartuska 205. To dom, którego ostatnie chwile śledziłem z uwagą w 2012 roku.
Dziś przed kościołem św. Franciszka znajduje się pętla tramwajowa. Do 2015 roku był to koniec linii tramwajowej z Centrum. Dziś linia ciągnie się przez Piecki-Migowo, aż do Brętowa, a konkretnie do przystanku Pomorskiej Kolei Metropolitalnej w Brętowie. Warto dodać, że pierwsza linia tramwajowa do Emaus, obsługiwana wagonami ciągniętymi przez konie, powstała już w roku 1887. Tramwaje, których trasa zaczynała się na Targu Siennym, w Emaus miały zajezdnię ze stajnią i lecznicą dla koni. Linia została zelektryfikowana w 1896 roku
Jeśli chodzi zaś o samą świątynię to wzniesiono ją w 1906 roku, jako kościół rzymsko-katolicki.
Dalej jedziemy ulicą Szarą [dawniej Unterstrasse], gdzie do dzisiaj zachowały się ceglane budynki z końca XIX wieku. Fotografowałem je wracając z pracy kilka dni temu w pięknym wieczornym świetle.
Tylko tło się zmieniło.
Dziś w Emaus i Siedlcach trudno odnaleźć choćby ślady potoku. Można jednak cofnąć się w czasie dzięki starym fotografiom. Na jednej z nich, wykonanej w 1969 roku, widać miejsce, gdzie potok przepływał pod ulicą Kartuską. Zdjęcie wykonane było tuż przed skanalizowaniem potoku. Oczywiście mamy to zdjęcie ze sobą. Marcin porównuje rzeczywistość roku 1969 z dniem dzisiejszym.
Fantastyczne wrażenie robi takie porównanie.
Wczoraj: 1969. Autor: nieznany.
Dzisiaj: 2017. Autor: Paweł Buczkowski
1969 / 2017
Jak, już pisałem potok na odcinku Tempelburg [Krzyżowniki] - Gdańsk od połowy XVI wieku sprowadzony był po ziemię początkowo zasilając w wodę miasto poprzez Kunszt Wodny, później oddając swe wody Kanałowi Raduni. Jak więc wyjaśnić otwarte koryto potoku w tej okolicy? Otóż w toku wielu zmian i przebudów kanału prowadzącego wody potoku, fragmenty w okolicach Struga, Szara musiały zostać wtórnie otwarte.
To samo miejsce lecz od strony ulicy Kartuskiej widzimy na kolejnym ujęciu. Tu jedynym punktem odniesienia są dolne okna kamienicy na ulicy Szarej.
1969 / 2017
Na lewo od widocznej na pierwszym z porównań kamienicy, znajduje się dziś ulica Starodworska, a przy niej teren zielony ze starym drzewostanem. W większości wypadków tereny zielone ze starym drzewostanem można podejrzewać o to, że kryją w sobie szczątki ludzkie. Tak jest też i tutaj. Tu, gdzie dziś znajduje się zestaw urządzeń do ćwiczeń, do 1956 roku istniał cmentarz. Cmentarz ten został założony w 1709 roku podczas epidemii dżumy, a od 1895 roku należał do parafii ewangelickiej przy kościele Zbawiciela w Siedlcach. Zlikwidowano go w połowie lat 50 XX wieku. Dziś jego dawne przeznaczenie zdradza jedynie aleja drzew i tablica pamiątkowa.
1969
Tu też pokusiłem się o dwa porównania, które może nie robią takiego wrażenia, ale jednak wyraźnie cofają nas w czasie.
1969 / 2017
1969 / 2017
Na następnym zdjęciu, wykonanym siedem lat wcześniej, możemy dopatrzeć się miejsca, gdzie Potok Siedlecki „schodzi” pod ziemię [beton po środku prawej górnej ćwiartki, pod prześwietleniem]. Zwróć uwagę na najbliższy budynek, znajdujący się po lewej stronie zdjęcia. To XVIII-wieczny dom, który, choć w opłakanym stanie, nadal stoi przy „starej” Kartuskiej.
1962
Można go też zobaczyć na zdjęciach archiwalnych wykonanych z północnego stoku doliny, które w porównaniu z widokiem współczesnym dają pełniejszy obraz zmian jakie zaszły tu od końca lat 60-tych XX wieku.
1969 / 2017
Tu łatwiej, niż na poprzednich porównaniach, złapać punkty wspólne dla 1969 i 2017. Jeżeli jednak z tego miejsca spojrzymy na zachód, krajobraz trochę bardziej rozbiegnie nam się w czasie. Lecz mimo to znajdziemy sporo wspólnych punktów.
1969 / 2017
Prawda, że niesamowite wrażenie robią te puste wzgórza? Dobry moment na uchwycenie światła na ciekawszej, północnej fasadzie wspomnianego domu, to wczesny ranek. Teraz dopiero widać, że wszystkie otwory okienne są zamurowane. Czyżby czekała go rozbiórka?
Zanim ruszymy w dół Kartuskiej, jeszcze odwracamy się w celu takiego luźniejszego nawiązania do lat 60-tych XX wieku. Pamiątka z kościołem św. Franciszka w tle. Rower to wspaniała rzecz, która łączy czasy i pokolenia.
Kartuska 139. Roman Dembiński w 1963 roku.
Kartuska 139. Marcin Buczkowski w 2017 roku.
Aha. Należy się słowo wyjaśnienia na temat „starej” Kartuskiej. Otóż bodajże do drugiej połowy lat 60-tych XX wieku Kartuska na wysokości, gdzie wyraźnie kończy się dziś zwarta zabudowa po obu jej stronach [jadąc od centrum], skręcała gwałtownie w prawo, by po chwili wrócić na poprzedni zachodni kurs. Miejsce to nazywane było Krzywym Łokciem. Pierwotnie taki kształt drogi wymuszały prawdopodobnie warunki naturalne. Gdzieś czytałem, że w tym miejscu znajdował się spory podmokły teren. Musiało to być jeszcze przed wykorzystaniem potoku do zasilenia wodociągu miejskiego, ale układ drogi pozostał niezmieniony przez następne 4 wieki! W 1901 roku w miejscu, gdzie dziś zbiega się ulica Kościelna z „nową” Kartuską wzniesiono ewangelicki kościół Zbawiciela. W związku ze zniszczeniami, jakich doznał podczas działań wojennych, a w zasadzie „wyzwoleńczych”, rozebrano go w latach 50-tych. Jedyną pozostałością świątyni jest ceglany budynek dawnej ?pastorówki? zajmowany dziś przez Zgromadzenie Sióstr Wspólnej Pracy od Niepokalanej Maryi.
W 1902 roku wzniesiono nieopodal neogotycki budynek szkoły podstawowej dla chłopców, dzisiaj służący jako liceum ogólnokształcące.
Spory kawałek jedziemy bez przystanków. Zatrzymujemy się dopiero na wysokości dawnej kawiarni u wylotu Doliny Śliw. To wzniesiona w 1895 roku Cafe Moldenhauer przemianowana po zmianie właściciela w 1910 na Cafe Derra. Josef Derra mocno rozbudował kawiarnię. W skład kompleksu restauracyjnego wchodziły m.in.: restauracja, kawiarnia, salon bilardowy, pawilon muzyczny, dwie werandy i duży ogród z okazałymi drzewami. Był też plac zabaw dla dzieci. W dowolnej chwili można było powiększyć salę główną tak, aby zmieściło się tam 500 osób. Drugie tyle mogło bawić się w ogrodzie i altankach letnich.
Pod koniec lat 20-tych lokal upodobali sobie gdańscy naziści. 24 października 1930 roku doszło tu do zjazdu wszystkich [kilkaset osób] gdańskich nazistów pod przywództwem Alberta Forstera, co można traktować może nie jako narodziny, lecz jako zorganizowanie się gdańskiego nazizmu i w zasadzie początek końca Wolnego Miasta Gdańsk.
Wojnę restauracja przetrwała bez większych zniszczeń. W 1945 roku Rosjanie urządzili tu magazyn zdobyczy wojennych. Jeszcze w latach 50-tych zaczęła tu działać sekcja bokserska GKS Wybrzeże funkcjonująca tu do lat 90-tych.
Można się również w historii obiektu dopatrzeć akcentu rowerowego, ponieważ, z tego, co pamiętam, kilkanaście lat temu znajdował się tu sklep rowerowy Kross. Dziś obiekt czeka chyba już tylko na wyburzenie, które, jak widać od podwórza, już ma miejsce.
To po prawej. Po lewej natomiast widać spory teren z rosnącymi w charakterystycznych alejach starymi drzewami. Tak, to też nekropolia. Cmentarz należący do kościoła św. Barbary po wojnie uległ dewastacji, by później zostać zlikwidowany przy pomocy spychaczy.
Jadąc dalej w dół podziemnego potoku po prawej mijamy nieciekawy budynek Szpitala MZW. Co może zaskoczyć [mnie zaskoczyło], budynek ten jest przedwojenny. Zbudowano go w latach 1938-39, jako klinikę dr Fritza Winne. W latach II Wojny Światowej obiekt zamieniony został na szpital rezerwowy Wehrmachtu, po wojnie przejęty przez Milicję Obywatelską.
Na przeciwko szpitala MSW można zobaczyć ciekawe budynki drewniane. Ukazują one typ zabudowy dominujący w tym rejonie w początkach XX wieku.
No i zaraz wjeżdżamy do miasta. Wjazdu do Gdańska od strony Siedlec strzegła niegdyś, wkomponowana w pierścień nowożytnych fortyfikacji, brama miejska zwana Bramą Nowych Ogrodów lub Bramą Majorów, czasem również Bramą Siedlecką. Brama zbudowana w 1656 roku nie zachowała się. Rozebrano ją w 1920, a dziś o miejscu, w którym stała świadczy zmiana nazwy ulicy Nowe Ogrody/Kartuska. Gdzieś spotkałem się z nazywaniem obszaru przed bramą Wewnętrznymi, a za bramą Zewnętrznymi Nowymi Ogrodami. Reliktem może nie tyle samej bramy, co linii umocnień jest prawdopodobnie mur biegnący do dziś wzdłuż chodnika w kierunku Góry Gradowej oraz staw z fontanną w miejscu suchej fosy.
Nowymi Ogrodami kierujemy się do Śródmieścia, które już z daleka wita nas wieżami kościołów św. Mikołaja i św. Jana.
Tu również w przeszłości Potok Siedlecki pokazał swą siłę. Miało to miejsce w lipcu 2001 roku. Zrobiłem wtedy wiele zdjęć krajobrazu po powodzi. Nie sądziłem, że przydadzą mi się w takim kontekście.
Dojeżdżamy do parku Marii Konopnickiej, gdzie ponownie mamy kontakt wzrokowy z Potokiem Siedleckim wpadającym tu do Kanału Raduni.
Można chyba uznać, że jest to w zasadzie główne ujście potoku, choć tak naprawdę współczesne kanały burzowe sprowadzające wodę Nowymi Ogrodami rozdzielają się na co najmniej trzy rurociągi o średnicy od 110 do 140 cm, tworząc pewnego rodzaju podziemną deltę. Ten jednak jest największym z nich.
Jak już wspomniałem, Kanał Raduni wybudowany przez Krzyżaków w XIV wieku skrócił przebieg Potoku Siedleckiego oraz wszystkich cieków wodnych na południe od niego i przejął ich wodę prowadząc ją dalej przez miasto.
Nie do końca wiadomo, jaki był przebieg dolnego odcinka Potoku Siedleckiego. W 2003 i 2005 roku, podczas prac archeologicznych w kościele św. Mikołaja, wykopano rzeczny muł z pozostałościami drobnych organizmów wodnych. Stwierdzono wtedy, że płynący tu potok to był prawdopodobnie XIII-wieczny Potok Siedlecki, który dalej płynął wzdłuż dzisiejszej ulicy Świętojańskiej.
Bez względu na to, czy ta teoria jest zgodna z prawdą, czy nie, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy podczas naszej wycieczki z biegiem Potoku Siedleckiego właśnie tędy zjechali do jego hipotetycznego ujścia do Motławy i tu przy Bramie Świętojańskiej zakończyli eksploracyjną część wycieczki.
Po naprawdę małym co nieco, wracamy zadowoleni z aktywnie spędzonego przedpołudnia do domu. A jeszcze dziś wieczorem jadę do pracy... jak zawsze przez Emaus i wzdłuż Potoku Siedleckiego, wspominając miłe chwile spedzone z synem na Kole.
Dzięki uprzejmości Romana Dembińskiego wykorzystałem w relacji zdjęcia nieznanego autora, wykonane w 1969 prawdopodobnie w celu udokumentowania stanu okolicy przed rozbiórką starych budynków i budową bloków. Więcej zdjęć z tej serii można zobaczyć w wątku o Siedlcach na forum DawnyGdańsk.pl. Ponadto wykorzystałem zdjęcia z 1962 roku pochodzące z prywatnego archiwum Romana Dębińskiego oraz dwa moje zdjęcia z lipca 2001 roku, kiedy to Gdańsk nawiedziła powódź.
Do wkrótce...
WRÓĆ DO POCZĄTKU
LUB
ZAKOŃCZ WYCIECZKĘ
LUB
POCZYTAJ KOMENTARZE
LUB
ZOSTAW KOMENTARZ
↓ ↓ ↓
KATEGORIA: REGION
BORY TUCHOLSKIE / DOLINA DOLNEJ WISŁY / GDAŃSK / KASZUBY / KOCIEWIE / KOSMOS / MAZURY / POWIŚLE / SUWALSZCZYZNA / WARMIA / WYSOCZYZNA ELBLĄSKA / ZIEMIA CHEŁMIŃSKA / ZIEMIA LUBAWSKA / ŻUŁAWY
2009 -
PRZESTRZEŃ I CZAS NA KOLE PRZEMIERZA PAWEŁ BUCZKOWSKI