22 KWIETNIA 2013
TU, GDZIE TERAZ JEST ŚCIERNISKO...
...dawniej było torowisko,
a tam, gdzie to kretowisko
wcześniej dworzec stał.
Wędrówka miała na celu sprawdzenie, czy uda się w terenie odszukać jakiekolwiek ślady dawno zlikwidowanej linii kolejowej Elbląg - Myślice. Chciałem też odwiedzić kilka miejsc we wschodnich rejonach Żuław i na skraju Powiśla, w których już byłem, ale za mało wiedziałem i za dużo przeoczyłem.
Wyruszamy z domu jeszcze nocą, by po wschodzie znaleźć się w Elblągu.
Noc podobna do tej z 12 na 13 kwietnia. Zasypiam i za chwilę dzwoni budzik. Wstaję bez większych oporów, mimo, że godzinę wcześniej [0300] niż poprzednio. Agnieszka znowu wstaje ze mną, mimo, że do pracy wychodzi dopiero za trzy godziny. Próbujemy zjeść śniadanie [trudne o tej porze, bo trzewia jeszcze nie wiedzą, że już dzień] i pijemy kawkę. O wpół do czwartej wychodzę i ruszam w kierunku Dworca Głównego. O 0405 dojeżdża Piotr i pośpiesznie idziemy do kasy i na peron. Jakość środka transportu wbiła mnie w miły w dotyku miękki i wygodny fotel, zaraz po tym, gdy ulokowałem rower w stojaku specjalnie do tego przeznaczonym i zwiedziłem toaletę, w której był papier toaletowy, mydło, woda i ręczniki papierowe, za to nie było przelewającego się po podłodze moczu i walających klocków. Dziękujemy ci PeKaPe za te doznania, trwające jednak tylko do Tczewa, gdzie przesiadamy się w tradycyjne warunki, tzn. przedział byd... bagażowy - bez bagaży, dla niepalących - z palącymi i dla niepijących - z wszechobecnym znajomym „pssst”. Moczu i klocków nie sprawdzam, co dowodzi silnego instynktu samozachowawczego. Gdzieś koło Lisewa wschodzi słońce, a w Malborku roboty torowe i rozpalone porannym słońcem mury zamku.
Wysiadłszy o 0625 w chłodnym, jak zwykle, Elblągu, niezwłocznie ruszamy na zachód. Przecinamy rzekę Elbląg, krajową Siódemkę, tory kolei nadzalewowej do Braniewa i skręcamy na drogę do Raczek Elbląskich. Jadąc tą drogą przecinamy jeszcze tor Elbląg - Malbork, którym przed chwilą jechaliśmy.
Po tym krótkim rysie historycznym możemy jechać dalej. Omijamy znany już nam, jeszcze na razie oficjalnie najniższy punkt Polski w Raczkach Elbląskich, do detronizacji których szykuje się Marzęcino. Wypatrujemy i zdejmujemy dom z ładną werandą.
Niedługo potem starą brukowaną drogą dojeżdżamy do Trop Elbląskich.
Byłem tu raz w kwietniu 2009 roku [„Śladami mennonitów”] oraz w lipcu 2012 roku [„Gniew Świętego Wojciecha”]. Za pierwszym razem nie miałem pojęcia o istnieniu cmentarza i go po prostu przeoczyłem, za drugim zaś, gnani przez ulewę i czas odjazdu pociągu, odpuściliśmy sobie wizytę w Tropach. Teraz nadrabiam zaległość. Cmentarz mennonicki założony w II połowie XIX wieku na terpie otoczonym rowami odwadniającymi. Dziś jak większość zniszczony i zaniedbany.
Oczywiście podjeżdżamy do podcieniowego domu rybaka popadającego w coraz większą ruinę. Nie chcę mi się wierzyć, jakiej zmianie uległ ten budynek w ciągu czterech lat i nie chce mi się pokazywać na zdjęciach agonii kolejnego obiektu, na który powinniśmy chuchać i dmuchać, by przetrwał dla następnych pokoleń. Pokażę go tak:
Zajrzałem na forum Marienburg.pl, gdzie, jak się okazuje, pasjonaci śledzą na bieżąco degradację tego domu. W jednym z postów można zobaczyć archiwalne zdjęcie tego domu i porównać je ze stanem obecnym. Pokażę więc ku przestrodze. Tylko co to daje?
Tropy Elbląskie. Dom podcieniowy. Źródło: Marienburg.pl
Zabudowania gospodarcze po drugiej stronie drogi również niszczeją. Roślinność coraz bardziej porasta gołą dziś, łączoną drewnianymi czopami konstrukcję z wyrytymi znakami cieśli.
Degradacja wsi zaczęła się od zapomnienia o niegdyś głównej, a właściwie jedynej arterii komunikacyjnej - o kanale. Domy zwrócone były frontem do kanału, na którym stały łodzie. Taki, charakterystyczny dla Żuław, układ przestrzenny wsi nazywa się ulicówką wodną. Pierwszym krokiem w odwracaniu się od wody było wybudowanie drogi, co miało miejsce dopiero w 1912 roku.
I to jest niby ten kanał?
Z Trop ruszamy jeszcze chłodnym porankiem przez Żurawiec do Jeziora. Tu oczywiście zachodzimy do domu modlitw i na cmentarz mennonitów, gdzie mój odblaskowy kolega majestatycznie kroczy cmentarną aleją.
Szukam innych kadrów niż wszystkie przeze mnie tutaj popełnione i znajduję je tak:
Z Jeziora, o którym możesz poczytać w Miejscach, Które Zatrzymały Mnie Na Dłużej udajemy się drogą na Różany. Po drodze na terenie rozległej wsi Markusy mijamy wspomnianą linię kolejową Elbląg - Myślice.
Kierunek Myślice.
Gdyby nie mapa, pewnie bym minął to miejsce, jako krzyżówkę ze zwykłą drogą polną. Piotr nalega, bym uwiecznił również widok w kierunku Elbląga.
Kierunek Elbląg.
Niedługo po przecięciu „torów” skręcamy na północ i malowniczą, obsadzoną wierzbami drogą...
...dojeżdżamy do wzniesionej w 1789 roku zagrody holenderskiej z pięknie utrzymanym [odrestaurowanym] podcieniem w Markusach.
Ach, żeby stodoła tak nie podupadała.
Do Jeziora wracamy drogą wzdłuż Tiny. Ponownie przecinamy „tory”. Ja decyduję się podejść na brzeg rzeki w celu sprawdzenia, co pozostało po moście kolejowym. Okazuje się, że pozostał jedynie północny przyczółek.
Kierunek Elbląg.
Kierunek Myślice.
Po chwili dojeżdżamy do mostu zwodzonego na Tinie i nie zatrzymując się, jedziemy do Jasionna, które mijaliśmy podczas wędrówki „Terra Nova”. Nie dość, że wtedy nie odwiedziliśmy cmentarza, to jeszcze nazwałem Jasionno - Jesionnem. Wszystkich Jasionnian niniejszym przepraszam, a błąd już poprawiłem [więc nie szukaj]. Po drodze mijamy miejsce, w którym znajdował się dworzec Eschenhorst [Jasionno]. Pozostało po nim jedynie porośnięte chaszczami i zaśmiecone wypiętrzenie terenu.
Jasionno. Dworzec Eschenhorst. [klik po większe w osobnym oknie]
W Jasionnie oczywiście oglądamy cmentarz. Zniszczony i zaniedbany, ale z kilkoma perełkami w postaci żeliwnych krzyży, zdobionych nagrobków, czy nagrobka w formie głazu.
Mijamy dawną szkołę, dziś budynek mieszkalny i ostrożnie przejeżdżamy mostem nad Tiną Górną, która kilometr stąd łączy się z Tiną Dolną. Mostkiem, który z satelity wygląda dużo lepiej, niż z bliska, ale mimo wszystko dla roweru jest przejezdny.
Stąd drogą płytową, przy samotnym drzewie...
...mamy niedaleko do ostatniej zachowanej przepompowni parowej widocznej o tej porze roku pięknie na końcu kanału odwadniającego.
Wracamy na asfalt i przekraczamy Dolną Tinę betonowym mostem z 1912 roku.
Obok mostu można zobaczyć pochodzącą z 1777 roku zagrodę holenderską w postaci połączonego budynku mieszkalnego z zabudowaniami gospodarczymi. My jednak skupiamy się na moście i rzece.
Jedziemy przez Zwierzeńskie Pole do cmentarza mennonickiego w Markusach. Cmentarz wyjątkowo zadbany. O tym, że służby dbają o niego regularnie świadczą krzątający się na terenie pracownicy zbierający gałęzie. Kilka obrazków ku pokrzepieniu serc [dla odmiany]:
Dojeżdżamy do Markus z postanowieniem przekąszenia małego co nieco. Najpierw jednak oglądamy miejsce po dworcu Markushof [Markusy] na naszej ulubionej dziś linii kolejowej oraz aleję jesionów, która prowadziła do dworca.
Podjeżdżamy do zabudowań, które początkowo wzięliśmy za dworzec, gdzie Piotr ucina sobie krótką pogawędkę z człowiekiem mieszkającym w tym domu od 1947 roku.
Pokrzepiwszy się ruszamy w stronę nieznanego mi Kępniewa. Drogą obsadzoną brzozami [widok nieczęsty na Żuławach]...
...dojeżdżamy do kolejnego cmentarza mennonickiego usianego przylaszczkami.
Stan większości żuławskich cmentarzy kładzie się cieniem na kulturze narodu!
Otylia i przylaszczki.
Nazwisko panieńskie pani Otylii Schentuleit przywodzi na myśl Willę Karsten w Pogorzałej Wsi. Czyżby jakiś związek?
Najbardziej okazałym pomnikiem na tym cmentarzu jest nagrobek znanej mennonickiej rodziny Janzen.
W Kępniewie czeka na nas jeszcze dom podcieniowy z 1826 roku.
Przecinamy Kanał Modry i przez Brudzędy jedziemy do Starego Dolna położonego nad rzeką Dzierzgoń. Z Mostu nad Dzierzgoniem fotografuję stary młyn, do którego nie udaje się podjechać, ponieważ jest na terenie prywatnym, wyglądającym na jakąś firmę. Brama zamknięta. Nie wchodzimy.
Przez bezlistne jeszcze korony drzew widać wieżę pałacu. Zostawiwszy Piotra na rozdrożu ruszam w poszukiwaniu drogi dojazdu innej niż wydająca się najbardziej oczywistą - prosto przez teren firmy. Po drodze znajduję resztki wiaduktu kolejowego. Oczywiście na towarzyszącej nam dziś linii kolejowej.
Jak widać na powyższym zdjęciu, nasyp został doszczętnie rozebrany i przez to wiadukt robi dziwne wrażenie stojąc niby bez sensu w polu. Przez park dojeżdżam do pałacu.
Po chwili dołącza do mnie zniecierpliwiony czekaniem Piotr i razem oglądamy pałac.
Data wyrzeźbiona na klatce schodowej upamiętnia rok ostatniej poważnej przebudowy pałacu.
Opuszczając Stare Dolno żegnamy się z linią kolejową Elbląg - Myślice. Warto jednak wspomnieć o dworcu Alt Dollstädt [Stare Dolno], do którego nie podjechaliśmy oraz o innych nieodwiedzonych przez nas podczas tej wędrówki obiektach, które przetrwały do dziś. Są to:
- most nad kanałem przed Jasionnem;
- most na Balewce za Markusami;
- ruiny wiaduktu między Starym Dolnem, a Kwietniewem;
- wiadukt między Starym Dolnem, a Kwietniewem;
- dworzec w Kwietniewie;
- węzeł kolejowy w Myślicach
Z tej listy jedyny odwiedzony przeze mnie w przeszłości obiekt to:
Ruina wiaduktu między Starym Dolnem, a Kwietniewem [lipiec 2012].
Tu rodzi się pomysł wycieczki pieszej tą 34-kilometrową trasą kolejową. Może kiedyś.
Ruszamy w stronę Świętego Gaju, przez który dość pośpiesznie przejechaliśmy podczas wędrówki „Gniew Świętego Wojciecha”. Tym razem tempem raczej spacerowym, oglądając najpierw krajobrazy z drogi ze Starego Dolna, potem Święty Gaj, podjeżdżamy pod kościół pw. św. Antoniego.
Święty Gaj. Kościół pw. św. Antoniego.
Święty Gaj. Wnętrze Kościoła. [lipiec 2012]
Święty Gaj. Wnętrze Kościoła. [lipiec 2012]
Zjeżdżamy w dolinę, przecinamy Dzierzgoń i wjeżdżamy do Bągartu. Tu poprzednio ominęliśmy pomnik poległych za ojczyznę. Na pomniku, jak wszędzie nazwiska polskie obok niemieckich.
Największym przeoczeniem wędrówki „Gniew Świętego Wojciecha” był pięknie położony na wzgórzu bągardzki cmentarz. Oczywiście nadrabiamy zaległość. Kilka smutnych obrazków z cmentarza...
...oraz kilka obrazków dowodzących, że natura z czasem wchłonie nie tylko nasze kości, ale i wszelkie ślady naszej tu obecności.
Tymczasem u Piotra odzywają się oznaki nieprzespanej nocy. Krótką przerwę spędzamy nieopodal cmentarza: on na drzemce...
...ja na szukaniu kadru dla żony.
Dla Agnieszki.
Do kościoła nie podjeżdżamy. Byliśmy tam w lipcu. Za to zdejmuję go spod cmentarza, skąd prezentuje się znakomicie.
Za wsią wspinamy się na wzgórze, by potem cieszyć się łagodnym, ale długim zjazdem do Niedźwiedziego Zakątka [tak nazywa się na archiwalnej mapie ostry zakręt drogi z Bągartu do Jasnej]. Pod Jasną trzeba trochę popedałować. Kościół pw. Świętej Trójcy w Jasnej zamknięty.
W Jasnej robimy dłuższy postój, po którym zaczynamy wspinać się na przełęcz między Lisią Górą [68 m n.p.m.] po prawej, a Kamienną Górą [73 m n.p.m.] po lewej.
Lisia Góra.
Nie decydujemy się na wchodzenie na Lisią Górę, a może warto. Nie sądzę wprawdzie, żeby można było zobaczyć tam jakiekolwiek ślady wieży, ale na pewno można liczyć na urzekający widok na Żuławy. My wiemy jednak, że podobne widoki czekają nas na drodze do Żuławki Sztumskiej.
Lisi Las. Niby nic, a piękne. Zdjąłem więc.
Po chwili dojeżdżamy do Budzisza. Mieliśmy tu zajechać podczas wspominanej często wędrówki „Gniew Świętego Wojciecha”, ale zrezygnowaliśmy. Warto to zrobić, by zobaczyć ruinę [niestety] holendra. Wiatrak podobny do tego w Ankamatach. Równie malowniczo położony. Na wspomnianej stronie Regionalnego Muzeum Sztumskiego w Bremervörde można również zobaczyć model tego wiatraka z czasów świetności. Dzisiaj wygląda tak:
Podziwiając panoramę Żuław wracamy na Żuławy przez Żuławkę Sztumską, w której już kiedyś odwiedzałem cmentarz. Jednak to, co z niego pozostało trudno nawet pokazać na zdjęciu. Kościół mijamy. Dopiero wyjeżdżając ze wsi zwracam uwagę na jej piękno w popołudniowym świetle.
Przez Złotowo, przecinając po raz kolejny najpierw Tinę Górną, później Dolną, jedziemy do Starego Pola, skąd Polskie Koleje Państwowe zabierają nas do grodu nad Motławą. Dopiero przed Tczewem przychodzi konduktor z przechwałkami, że widział, jak wsiadaliśmy w Starym Polu i pretensjami, że nie przyszliśmy po bilety tylko czekaliśmy na niego.
Zawsze czekaliśmy.
Zawsze było dobrze.
Nowy jakiś chyba.
Do wkrótce...
Tak się całkiem przypadkiem złożyło, że powyższa wędrówka z linią kolejową w tle jest zapowiedzią następnej wędrówki, której pewna linia kolejowa będzie motywem przewodnim. Wędrówki, na którą wybieram się 1 maja, czyli w 99 rocznicę jej uruchomienia. Wędrówki pieszej, jak przystało na pochód 1-majowy :-). Oto zajawka:
Czy wiesz już, dokąd się wybieram?
WRÓĆ DO POCZĄTKU
LUB
ZAKOŃCZ WYCIECZKĘ
LUB
POCZYTAJ KOMENTARZE
LUB
ZOSTAW KOMENTARZ
↓ ↓ ↓
KATEGORIA: REGION
BORY TUCHOLSKIE / DOLINA DOLNEJ WISŁY / GDAŃSK / KASZUBY / KOCIEWIE / KOSMOS / MAZURY / POWIŚLE / SUWALSZCZYZNA / WARMIA / WYSOCZYZNA ELBLĄSKA / ZIEMIA CHEŁMIŃSKA / ZIEMIA LUBAWSKA / ŻUŁAWY
2009 -
PRZESTRZEŃ I CZAS NA KOLE PRZEMIERZA PAWEŁ BUCZKOWSKI