23 MAJA 2017
PODRÓŻ TA NIECHAJ ZAWSZE TRWA
cz.II
Kilka zdjęć, jednej z ładniejszych odwiedzonych przeze mnie kaplic cmentarnych.
Kilkaset metrów dalej odwiedzamy drugą dziś kuźnię. Ta jednak jest nieczynna.
Udaje nam się zajrzeć do środka przez dziurę w bramie. Zdjęcie udaje się wykonać tylko przyłożonym do desek telefonem.
Kuźnia wchodziła w skład sporego folwarku, którego kolejnym zachowanym elementem jest prawdopodobnie widoczna za stawem obora.
Ruszamy trochę czerwonym szlakiem, trochę drogą gruntową, trochę asfaltem do Kisielic. Po drodze zjeżdżam w las na sesję z konwaliami.
Przed Kisielicami bezskutecznie szukam cmentarza żydowskiego zaznaczonego na Wikimapii. Za to w Kisielicach znajduję [w sensie - łapię] kapcia. Pierwszego od lat. Najpierw jednak oglądamy kościół pw. Matki Bożej Królowej Świata.
Spod kościoła zjeżdżamy nad jezioro i tu właśnie czuję, że mam kapcia w tylnym kole. Na szczęście tylko na dole :-). Po krótkich oględzinach okazuję się, że na skutek wstrząsów odrobinę wykręcił się wentyl i lekko puszczał powietrze. Szybko go dokręciłem i napompowałem kiszkę, ale postanowiliśmy jeszcze posiedzieć nad wodą w tak pięknych okolicznościach przyrody.
Jadąc powoli chodnikiem wzdłuż stawu, po którym, na wpół pieszo, na wpół latając, ganiają się łabędzie...
...odkrywamy coraz to lepsze widoki na kościół.
Piotra Pierwszego, jak zwykle, zatrzymują wspólne tematy z moczykijami. Ani ja, ani chyba Piotr Drugi nie rozumiemy sformułowań używanych przez amatorów gry w dwa robaki na końcach jednej wędki.
Ale już po chwili jesteśmy u stóp kolejnej już dziś wieży ciśnień wzniesionej w 1926 roku do zasilania miejskiego wodociągu.
Jest też w Kisielicach druga wieża ciśnień - kolejowa. Niestety, przeoczyliśmy ją.
Tymczasem jedziemy dalej po żółto zielonej szachownicy. Już za tydzień, może dwa, żółte kwiaty ściemnieją, potem opadną i świat jeszcze wspanialej się zazieleni. Wszystko się niezmiennie zmienia. Nigdy dosyć tego zachwycenia.
Zmierzamy do Limży, gdzie, w otoczeniu kwitnących kasztanowców,...
...czekają nas ruiny pałacu wzniesionego w 1900 roku dla rodziny von Dallwitz. Potem właścicielami byli przedstawiciele rodu von Brockdorf-Ahlefeldt, a po 1945 obiekt podzielono na mieszkania.
Ruiny w takim stanie, że strach zaglądać... Zajrzałem. Strop piwnicy zapada się pod ciężarem zalegającego gruzu. Lecz, mimo wszystko, jakże wspaniały widok na przeszłość, co, jak wiesz, nigdzie nie spieszy się już.
Z Limży ruszamy brukiem przez las na północ.
Dojeżdżamy do dawnego torowiska relacji Prabuty - Kisielice i, zorientowawszy się, że jest świetnie przejezdne, skracamy sobie drogę. Byłe torowisko biegnie malowniczo między pachnącymi polami rzepaku. Stary tor, znajomy szlak.
Tym sposobem po chwili dojeżdżamy do dworca Pławty Wielkie, gdzie Piotr Pierwszy zostaje, a ja z Piotrem Drugim podjeżdżamy do widocznej w oddali ruiny wiatraka. Ruina, podobnie, jak wiatrak w Zdrzewnie, stoi w otoczeniu nowoczesnych elektrowni wiatrowych.
Wracamy do dworca i odpoczywającego na ławeczce Piotra Pierwszego. Stare stacje kolejowe przy nieczynnych liniach kolejowych są jakby wyrwane ze snu. Snu przeszłości. Nasza podróż do tamtych dni z małej stacji niech się zacznie śnić.
Następny punkt programu naszej dzisiejszej wycieczki to osada Klasztorek położona u nasady półwyspu na jeziorze Klasztornym. Po drodze nieprzerwanie zachwycamy się rzepakowymi krajobrazami...
...ale piachy powodują, że niejednokrotnie musimy prowadzić. Mijamy wieś Trumiejki, skąd, po krótkiej wizycie w sklepie, jedziemy dalej na zachód.
Po drodze odwiedzamy stary zarośnięty, ale niezapomniany cmentarz ewangelicki.
Za nimi las zamkniętych dni. Uśpiony w tańcu czas. Aż łza się w oku szkli.
Dojeżdżamy do jeziora Klasztornego, zjeżdżamy nad wodę przy rozchybotanym, trzeszczącym pomoście i siedzimy chwilę zastanawiając się na co jeszcze dzisiaj nas stać. Mam spisane trzy pociągi z oddalonych o jakieś 12 kilometrów Prabut do Gdańska. Pierwszy właśnie odjeżdża, do drugiego mamy półtorej godziny, trzeci zaś jest dużo później i traktujemy go jako wyjście awaryjne.
Mnie wprawdzie kusi, by zajrzeć na półwysep, a może nawet i na wyspę, ale decyzją większości postanawiamy ruszyć do Prabut. Trochę szkoda, bo, po tej wycieczce, to moja druga obecność w okolicy i drugie odroczenie wizyty na półwyspie jeziora Klasztornego. Z drugiej strony, jest powód by tu wrócić. Jeszcze ostatnie spojrzenie z drogi na opromienione jezioro Klasztorne i ruszamy do wsi Gilwa.
Wkrótce okazuje się, że drogi na Gilwę nie ma. „Możecie jechać, ale wylądujecie w rzepaku” - słyszymy od zapytanej mieszkanki. Oglądać rzepak, wąchać rzepak, zachwycać się rzepakowymi polami, to co innego, niż wylądować w rzepaku. Skręcamy więc w Międzylesiu na wschód i zamiast w rzepaku lądujemy ponownie w Trumiejkach, skąd dość szybko asfaltem dojeżdżamy do Prabut. Jakieś dwa kilometry przed końcem trasy łapię jeszcze w obiektyw panoramę Prabut z [a jakże] wszędobylskim rzepakiem o zachwycającym kolorze i zapachu. Dojeżdżamy do miasta. Cicho gaśnie pożar dnia. Cienie domów dotykają chmur.
Tak kończy się moja kolejna wycieczka po Powiślu. Wycieczka zdominowana przez rzepak, wiatraki i wieże ciśnień.
W pociągu milczymy. Podróż umilają dwa oryginały, których emisja na szczęście nie dociera do mnie w pełni. Myślami jestem już w domu z żoną i dziećmi, bo jest jedna rzecz, dla której warto żyć. Część mnie jednak już snuje plan nowej podróży, gdyż jest jedna rzecz, dla której warto żyć.
I nie zmienia się nic!
PODRÓŻ TA NIECHAJ ZAWSZE TRWA
W kontekst swojej relacji wplotłem małe fragmenty wyrwane z kontekstu piosenek:
Lubię wracać tam gdzie byłem.
Amasing Grace.
Zacznij od Bacha.
Pszczółka Maja.
Już teraz sam.
Hop szklankę piwa.
Z Tobą chcę oglądać świat.
Okno z widokiem na przeszłość.
Nasza podróż.
A serce kwili.
Wieczór już.
Jest Jedna Rzecz.
...czym Zbyszkowi za obecność dziękuję.
Do wkrótce...
WRÓĆ DO POCZĄTKU
LUB
ZAKOŃCZ WYCIECZKĘ
LUB
POCZYTAJ KOMENTARZE
LUB
ZOSTAW KOMENTARZ
↓ ↓ ↓
KATEGORIA: REGION
BORY TUCHOLSKIE / DOLINA DOLNEJ WISŁY / GDAŃSK / KASZUBY / KOCIEWIE / KOSMOS / MAZURY / POWIŚLE / SUWALSZCZYZNA / WARMIA / WYSOCZYZNA ELBLĄSKA / ZIEMIA CHEŁMIŃSKA / ZIEMIA LUBAWSKA / ŻUŁAWY
2009 -
PRZESTRZEŃ I CZAS NA KOLE PRZEMIERZA PAWEŁ BUCZKOWSKI