naKole

MÓJ JEST TEN KAWAŁEK DROGI

  1. WYCIECZKI
  2. LATA
  3. LISTA TRAS
  4. MIEJSCA
  5. CYKLE Z BICYKLEM
  6. FILM
  7. KONTAKT
  8. BIBLIOGRAFIA
  9. DSR

02 PAŹDZIERNIKA 2019

ZIEMIA CHEŁMIŃSKA

Z DESZCZU POD GRUDZIĄDZ

POMEZANIA - JESIEŃ 2019

DZIEŃ 1/3

Nareszcie. Wracam w teren. Po prawie pół roku. Wiele się wydarzyło przez ten czas. Wiele dobrego i trochę złego, jak to w życiu. Jednak nic turystycznie, nic krajoznawczo. Ale wracam. The Trip Must Go On! Pierwszy dzień mojej krótkiej podróży przez Pomezanię to więcej przeczekiwania deszczu, niż jazdy, ale i tak fajnie jest!


 INFORMACJE 
  • Uczestnicy: Paweł;
  • Dystans: 16 km;
  • Trasa: Grudziądz - Nowa Wieś - Parski - Zakurzewo;
  • Mapa:

Startuję, chyba po raz ostatni z Ujeściska, dość późno, jak na mnie, bo około godziny 0715.

Fot. Marcin Buczkowski

Jedyny sensowny dojazd z Gdańska do Grudziądza, w którym rozpoczynam swoją kolejną przygodę, jest o godzinie ósmej z minutami. „Ding - dong! Pociąg, bla, bla, bla, będzie opóźniony o 10 minut. Opóźnienie może ulec zmianie”. Porażka!

Zadanie na maturę: „Jeżeli pociąg relacji Gdynia - Bydgoszcz nabiera 10-ciominutowego opóźnienia na odcinku z Gdyni do Gdańska, to, zakładając, że pasażer na przesiadkę w Laskowicach ma planowo 5 minut, jakie jest prawdopodobieństwo, że zdąży na pociąg odjeżdżający z Laskowic do Grudziądza”.

Nie liczcie! Zdąży! No w każdym razie tym razem zdążył. Po drodze zaczyna mocno padać. Nie ma co narzekać. Mówili, że tak będzie! Gdy mówią, że będzie padać, to pada! Gdy mówią, że nie będzie padać, to mówią! Dlaczegoooo?

Nie wiem, czy do Grudziądza dojeżdżam planowo, czy z opóźnieniem. Nie obchodzi mnie to. Leje dzeszcz. A w deszczu na pewno nie będę startował. Co innego, kiedy deszcz złapie mnie w drodze, a co innego, wyjść suchym spod dachu i w minutę przemoknąć.

Deszcz, którego koniec synoptycy zapowiadają na godzinę 1400, przeczekuję, trochę na peronie...

...trochę w poczekalni. Na ostatnie kilkanaście minut niecierpliwość wygania mnie na zadaszone schody. Przestępuję z nogi na nogę. Chcę już ruszać. Droga mnie wzywa.

Wreszcie deszcz przechodzi. Nie, nie zupełnie. Odpuszcza jednak na tyle, że decyduję się ruszyć w mżawce. Kieruję się nad Wisłę.

Mżącemu ciągle deszczowi towarzyszy silny wiatr. Wisła wzburzona. Na zdjęciu tego nie widać. Uwierzcie na słowo.

Odpuszczam zjazd na brzeg. Wjeżdżam na wzgórze zamkowe.

Tu spędzam kilka chwil, podczas których cofam się w czasie.


 SZCZYPTA HISTORII 

Jest rok 1231.

Od ponad 30 lat Mazowszem rządzi samodzielnie książę Konrad. Lata te pokazały, że jest on przeciwieństwem swego ojca, Kazimierza, którego potomni nie bez powodu nazwą Sprawiedliwym. O Konradzie mówi się, że jest gwałtownym, podłym, zdradzieckim i chorobliwie ambitnym człowiekiem. W dążeniu do realizacji swoich celów potrafi uciec się do podstępów, manipulacji, porwań, czy morderstw.

Największymi pragnieniami księcia dzielnicy mazowieckiej są: wygranie walki o tron krakowski oraz podbicie niepokonanych dotąd Prusów, z którymi graniczy na północy. Na obu polach nie osiąga jednak zbyt wielkich sukcesów. Mimo, że faktycznie udaje mu się zająć dzielnicę senioralną, po tym, jak porywa i osadza w więzieniu Henryka Brodatego, to jednak cieszy się tronem krakowskim zaledwie dwa lata. Jeśli zaś chodzi o Prusy, to tu też nie może pochwalić się specjalnymi osiągnięciami. Do czasu. Wprawdzie wyprawy z lat 1222-23 nie przynoszą pożądanego, a już na pewno trwałego rezultatu, ale decyzja podjęta w roku 26 zmienia wszystko i zarazem sprawia, że z tym posunięciem książę Konrad I Mazowiecki kojarzony będzie jeszcze przez stulecia. W tym bowiem roku Konrad, za namową księcia Henryka Brodatego [tego samego, z którym walczył o dzielnicę senioralną, ale również sprzymierzał się przeciw Prusom], a więc za na namową księcia Henryka, Konrad rozpoczyna rozmowy z przedstawicielami Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, w wyniku których już w końcu dekady na północne Mazowsze przybywają pierwsi bracia zakonni.



 SZCZYPTA HISTORII 

Celem ich przybycia i intencją księcia było, jak to można znamiennie określić, ostateczne rozwiązanie kwestii pruskiej. Krótkowzroczność, a może chorobliwa ambicja sprawia, że książę mazowiecki, podobnie zresztą jak i Henryk Brodaty nie dostrzegają niebezpieczeństwa powtórzenia się schematu węgierskiego. Tam bowiem od 1212 roku Zakon próbował założyć własne, niezależne państwo, ale jego ekspansywne zapędy ukrócił król Andrzej II usuwając ich ze swojego królestwa.



 SZCZYPTA HISTORII 

Tak więc około 1229 roku na północne Mazowsze przybywają Krzyżacy. Pierwszy etap krzyżackiego podboju Prusów polega na odbiciu z ich rąk ziemi chełmińskiej. Mimo, że należała ona do państwa Mieszka I od początku jego istnienia, a od 1207 roku oficjalnie była we władaniu Konrada, wiele wskazuje na to, że w początkach XIII wieku opanowana była przez Pomezanów, a być może w części wschodniej również przez Sasinów. Może opanowana to za dużo powiedziane. Jednak była nader często najeżdżana przez Prusów i w związku z tym nie była pod pełną kontrolą Mazowsza.

Z pierwszymi akcjami Zakonu na ziemi chełmińskiej związana jest postać możnego pruskiego Pipina, którego Krzyżacy pojmali, przytroczyli do końskiego ogona, zawlekli do Torunia i tam poddali tak zwanej karze kiszek. Polegało to na wypruciu wnętrzności z brzucha, przybiciu ich do pala i gnaniu delikwenta wokół pala, aż do wyciągnięcia całych jelit z jamy brzusznej. Toż to gotowy scenariusz krwawego filmu.

Piła 10. Kara Kiszek. Już tej jesieni w kinach.

A poważnie, to tak po prostu niestety wyglądała chrystianizacja w wykonaniu Krzyżaków.



 SZCZYPTA HISTORII 

W ciągu dwóch lat od przybycia Zakon opanowuje całą ziemię chełmińską i umacnia się na niej wieloma grodami, a wśród nich Grudziądzem. Odwiecznej granicy polsko pruskiej bronią w tym czasie liczne twierdze na linii Grudziądz - Rogóźno - Łasin - Bratian, aż po Lubawę, która wraz z Lidzbarkiem zaliczana jest formalnie do ziemi chełmińskiej, choć jeszcze niedawno należała do terytorium Sasinów. Na północ od tej linii umocnień znajduje się pruska kraina - Pomezania. W Grudziądzu Krzyżacy ustanawiają komturię i rozpoczynają budowę zamku.

Jest rok 1231.


Opuszczam wzgórze zamkowe i ruszam na południe. Mijam Nową Wieś i kieruję się do wsi Parski. Około 16-tej deszcz ustępuje i pojawiają się pierwsze przejaśnienia zapowiadane na 14-tą.

W lesie przed wsią trafiam najpierw na Fort Parski wybudowany w 1900 roku...

...później na grzyby, których jednak nie zbieram, bo co miałbym z nimi w trasie zrobić...


...aż w końcu na tablicę informującą o cmentarzu mennonickim. Dziwne, bo za tablicą jest stroma skarpa. Gdzie więc ten cmentarz?

Schodzę ze skarpy...

...i faktycznie znajduję starą nekropolię, rozlokowaną na tarasach.


Zjeżdżam na dół. Otwierają się wspaniałe widoki na dolinę Wisły i Góry Łosiowe.

Dalej jadę wzdłuż wału wiślanego...

...a potem koroną wału...

...aż wreszcie dojeżdżam do Osy, uchodzącej do Wisły u stóp Gór Łosiowych.

Przekraczając odwieczną granicę polsko - pruską na Osie, wjeżdżam do jednej z dziesięciu pomezańskich małych ziem. Pomezania, podobnie, jak każda pruska kraina plemienna określana w kronice Piotra z Dusburga łacińskim terminem terra, czyli ziemia, dzieliła się na mniejsze jednostki terytorialne terrulae, czyli małe ziemie.

W skład małych ziem zwanych później również włościami wchodzą najmniejsze jednostki terytorialne Prus, lauksy, co dziś najtrafniej chyba można określić mianem siedlisk.

W Zakurzewie zaopatruję się w wodę u jednego z gospodarzy, bo sklepu nie uświadczysz...

...i wspinam się na masyw Gór Łosiowych. Podczas wspinaczki pokonuje mnie piach.

W najbardziej wysuniętym na południe i chyba najwyższym miejscu znajduje się punkt widokowy. Tu postanawiam spędzić noc.

Obóz zakładam w pewnym oddaleniu, żeby uniknąć wieczornych, czy porannych wizyt.

Później szybka obiadokolacja...

...przy okrzykach żurawi licznie zlatujących na wiślane łachy.

Kolory malowane na chmurach przez zachodzące słońce, starają się zrekompensować szarość tego dnia.

Dają jednocześnie nadzieję na lepszy dzień jutrzejszy.

Spomiędzy licznych jeszcze chmur błyskają raz po raz gwiazdy. Żurawie cichną. Gdzieś za Wisłą odzywa się jeszcze jakiś pies. Zasypiam z widokiem na światła Grudziądza.

Do jutra.




DZIEŃ DRUGI





KATEGORIA: REGION

BORY TUCHOLSKIE  /  DOLINA DOLNEJ WISŁY  /  GDAŃSK  /  KASZUBY  /  KOCIEWIE  /  KOSMOS  /  MAZURY  /  POWIŚLE  /  SUWALSZCZYZNA  /  WARMIA  /  WYSOCZYZNA ELBLĄSKA  /  ZIEMIA CHEŁMIŃSKA  /  ZIEMIA LUBAWSKA  /  ŻUŁAWY

2009 -

PRZESTRZEŃ I CZAS NA KOLE PRZEMIERZA PAWEŁ BUCZKOWSKI