09 CZERWCA 2018
PAMIĘCI KACZORA DONALDA
WŁÓCZĘGA PO ZIEMI CHEŁMIŃSKIEJ
DZIEŃ TRZECI
Około piątej budzi mnie wędkarz. Nie tym jednak, że przybył, bo przybył nieco wcześniej i zrobił to wyjątkowo cicho, lecz tym, że złowił taaaakiego leszcza. Leszcz jest taaaaki, że nie mieści się w... w tym, w czym powinien był się zmieścić leszcz po wyciągnięciu z wody. Wędkarz więc komunikuje koledze siedzącemu kilkadziesiąt metrów dalej, że zawozi go do domu. Odpala samochód i odjeżdża. To właśnie wyrywa mnie z objęć Morfeusza.
Po chwili wędkarz wraca i zasiada na pomoście. Przysypiam jeszcze na godzinę. Na tyle bowiem pozwala wyłaniające się tuż po szóstej zza drzew słońce. Natychmiast robi się ciepło.
Poranek spędzamy na suszeniu, Piotr - tropiku, ja - śpiwora, po porannej rosie.
fot. Piotr Zwierzyński
O ósmej siedzimy na rowerach.
fot. Piotr Zwierzyński
Przejeżdżamy przez niewielką Kolonię Bobrowo i zatrzymujemy się na krzyżówce z drogą do Bobrowa. Namawiam Piotra na wypad do kolejnego grodziska. W zasadzie nie muszę namawiać. Skręcamy i po chwili zatrzymuje nas widok starego cmentarza ewangelickiego.
Kilka grobów, trochę połamanych płyt. Większość nagrobków jest niema, jak w Dolinie Milczących Kamieni, którą, nawiasem pisząc, przebyłem również z Piotrem.
Tak, jak przedwczoraj wielością atrakcji zaskoczył nas Łąkorz, tak dziś podobnie jest z Bobrowem. Patrząc na mapę, nie spodziewałem się tu niczego ciekawego, poza grodziskiem naturalnie. Tymczasem chwilę po odwiedzeniu cmentarza dojeżdżamy do kościoła św. Jakuba, który jest jednym z najstarszych kościołów w okolicy, a może i w całej ziemi chełmińskiej. Jego budowę rozpoczęto już w 1260 roku.
Oglądamy tylko z zewnątrz, a szczególną uwagę przykuwa ceglany hełm wieży.
Zainteresowani starymi nagrobkami przechadzamy się po cmentarzu, gdzie spotykamy panią historyk z tutejszej szkoły. Pani poleca nam zobaczenie grodziska [wiemy, wiemy] oraz miejsca pamięci Jana Zumbacha - pilota dywizjonu 303, który wychowywał się w Bobrowie [Oooo!].
Jedziemy do grodziska. Dziś nie ma przedzierania przez krzadyl, prowadzenia rowerów, wspinania. Nie ma drapania i parzenia łydek. Nie ma komarów i much końskich. Aż łza się w oku kręci. Grodzisko jest świetnie widoczne z asfaltu i na tym poprzestajemy.
Piotr zawraca na drugi koniec wsi, a ja podjeżdżam jeszcze bliżej, żeby sfotografować grodzisko. Jednakże nadal jedynie z asfaltu.
Spotykamy się w miejscu upamiętnienia najbardziej znanego mieszkańca Bobrowa - asa Polskich Sił Powietrznych na obczyźnie i podpułkownika RAF - Jana Zumbacha ps. Kaczor Donald.
Życie Jana Zumbacha, nie tylko to bohaterskie, wojenne, jest świetnym materiałem na scenariusz filmowy. Służąc w Dywizjonie 303, podczas ostatniej fazy bitwy o Anglię, Kaczor Donald zestrzelił dwa bombowce i kilka myśliwców. Po wojnie natomiast był współwłaścicielem firmy lotniczo-taksówkarskiej, która prowadziła działalność przemytniczą, następnie pod pseudonimem Johnny "Kamikaze" Brown walczył jako najemnik w Afryce. W 1962 przyjął ofertę utworzenia lotnictwa Katangi i dowodzenia nim. Zorganizował zakup Douglasów A-26 Invaderów, które stały się trzonem lotnictwa Katangi, zwerbował pilotów i mechaników. Lotnictwo Katangi pod jego dowództwem bombardowało siły rządowe Konga. W 1967 ponownie w Afryce dowodził lotnictwem Biafry. Brał osobiście udział w nalotach nielicznych bombowców biafryjskich na rządowe pozycje nigeryjskie. Umarł w Paryżu w 1986 roku w niewyjaśnionych okolicznościach. Pochowany jest natomiast na Powązkach.
Ruszamy na Wąbrzeźno. Po drodze oglądamy ponad stuletni młyn w Zgniłobłotach. Obiekt wzniesiony jeszcze przed Wielką Wojną, pierwotnie jako młyn gazowy, w latach 60 XX wieku został zelektryfikowany.
W Nieżywięciu zatrzymujemy się przy kościele pw. św. Jana Chrzciciela.
Przed Dębową Łąką zwracam uwagę na sporą kępę drzew jakieś 200 metrów od drogi.
fot. Piotr Zwierzyński
Nauczony doświadczeniem żuławskiego krajobrazu, postanawiam spenetrować miejsce, które, faktycznie, okazuje się kryć stary cmentarz.
Przed nami Dębową Łąka. A tu dwa kościoły i pałac. Najpierw oglądamy kościół, którego patronami są apostołowie, nasi imiennicy. Tu podobnie, jak w Bobrowie, ceglany, choć kanciasty hełm na wieży. Okazuje się, że żaden z nas nie wyciąga aparatu. Google, pomóż!
Chwilę spędzamy przy okazałym, a wręcz monumentalnym pałacu pochodzącym z 1849 roku, w którym mieści się dziś ośrodek szkolno-wychowawczy.
Na koniec zajeżdżamy pod neogotycki, poewangelicki kościół, dziś pod wezwaniem Matki Bożej Bolesnej.
Na kursie do Wąbrzeźna pozostała nam właściwie jedna ciekawostka. Za to jaka! Wzniesiony w pierwszej połowie XIX wieku dwór w Niedźwiedziu, a w zasadzie cały majątek złożony z dworu, zabudowań gospodarczych i rozległego parku.
Brama główna z herbami Kucharskich [Prawdzic] i Mieczkowskich [Zagłoba].
Inicjatorem budowy obecnego dworu był Jan Kucharski, dziedzic Niedźwiedzia. Od 1882 obiekt był w rękach Zofii Mieczkowskiej z domu Kucharskiej herbu Prawdzic i jej męża Józefa Mieczkowskiego herbu Zagłoba. Rodzina mieszkała w dworze do 1939 roku. Po II Wojnie Światowej majątek został upaństwowiony i „opiekowało się” nim PGR.
Aleja kasztanowa prowadząca do dworu.
Dwór.
Główne wejście.
Dwór.
Detal.
Wejście boczne z herbami.
Herby Mieczkowskich i Kucharskich.
Aleja w parku.
Gość w parku.
Wyremontowany spichlerz służy obecnie klubowi motocyklowemu.
Na koniec jeszcze zbliżenie pięknie zachowanych herbów na słupach bramnych.
Herb Prawdzic Herb Zagłoba
Z pełnymi głowami i pustymi żołądkami dojeżdżamy do Wąbrzeźna. Dobrze jemy „U Madzi” i po krótkim posiedzeniu na rynku ruszamy na rekonesans wąbrzeskiego centrum.
Kościół pw. św. Szymona i Judy Tadeusza.
Kościół pw. Matki Boskiej Królowej Polski.
Kamienica.
Detal.
Dom Klimków.
Detal.
Na koniec przejeżdżamy przy zabudowaniach dawnego browaru.
I zahaczamy o relikt wąbrzeskiego zamku wzniesionego przez Krzyżaków na miejscu zdobytego i spalonego grodu, będącego w dniu inwazji najprawdopodobniej pod kontrolą Prusów.
Osiadamy na godzinkę nad jeziorem zamkowym w bezpiecznej odległości od kąpiącej się gawiedzi.
Opuszczając nadjeziorną promenadę, mijamy jeszcze raz budynek browaru.
Ruszamy szybkim tempem na Radzyń. W połowie drogi nie mogę odpuścić Jarantowic i XVII-wiecznego kościółka.
Wróciwszy na krajową 534, Piotr rozpędza się na północ, ja natomiast zapuszczam się w kolejny, mocno zarośnięty cmentarzyk.
Doganiam Piotra na wysokości widocznego z oddali wiatraka w Radzyniu-Wsi.
Razem dojeżdżamy do zamku w Radzyniu Chełmińskim. Światło już nie to, którego bym chciał. Południowa ściana frontowa w cieniu.
Ładnie za to prezentuje się ściana zachodnia.
Odwiedzamy kaplicę...
...piwnicę...
...pełną ukrytych skarbów...
...oraz, już ja sam, dwie wieże.
Piotr tymczasem, nie mając najmniejszej ochoty na wspinaczkę, czeka na dziedzińcu.
Po zaopatrzeniu się w sklepie, ostatni raz zdejmuję pamiątkowo ruiny zamku z pozostałością gdaniska...
...i ruszamy do Kneblowa poleconego na nocleg przez jednego z mieszkańców Radzynia. Po drodze ładna panorama miasta.
...i wycinek tejże z kościołem.....
Za radą radzynianina zatrzymujemy się na nocleg na gminnym kąpielisku. Nie najlepsze to miejsce, z ludźmi do wieczora i sąsiedztwem wiatraków, ale nie chce nam się szukać innego.
Do późnego wieczoru towarzyszy nam kot, szukający w licznych śmietnikach czegoś do jedzenia.
Zasypianie „umilają” nam wiatraki. Najbliższy jest około 200 metrów od nas i już po przyjeździe wiedzieliśmy, że będzie w nocy hałasował. Jednak rozejrzawszy się wokoło doszliśmy do wniosku, że jesteśmy w krainie wiatraków i nie będzie łatwo uciec od tego. Za to zdejmuję krajobraz z wiatrakami i błyszczącą na zachodzie Wenus.
Do jutra.
KATEGORIA: REGION
BORY TUCHOLSKIE / DOLINA DOLNEJ WISŁY / GDAŃSK / KASZUBY / KOCIEWIE / KOSMOS / MAZURY / POWIŚLE / SUWALSZCZYZNA / WARMIA / WYSOCZYZNA ELBLĄSKA / ZIEMIA CHEŁMIŃSKA / ZIEMIA LUBAWSKA / ŻUŁAWY
2009 -
PRZESTRZEŃ I CZAS NA KOLE PRZEMIERZA PAWEŁ BUCZKOWSKI